Kategoria: przyszłość

Tylko rozsądne rządzenie i odpowiedzialny rząd są w stanie przyczynić się do odpowiednich przemian gospodarczo-społecznych. Takie działania wymagają jednak nie tylko dużego poparcia społecznego, ale także woli politycznej. A z wolą polityczną zawsze bywa problem, gdy do zrobienia w państwie jest coś niepopularnego, ale bardzo istotnego. Tylko partie polityczne z najwyższym poczuciem obowiązku oraz posiadające charyzmatycznych liderów zdolnych do wzięcia na siebie ciężaru tych wszystkich kluczowych zmian, są w stanie przepchnąć poszczególne reformy. Obawa przed utratą zaufania społecznego czy poparcia sondażowego, a ostatecznie odsunięciem od władzy przez niezadowolonych wyborców w kolejnych wyborach – nie paraliżuje tylko i wyłącznie największych mężów stanu. Większość pozostałych polityków i partii wybiera drogę na skróty i zamiast ostrych reform, raczej schlebianie populistycznym oczekiwaniom i realizowanie demagogicznych sloganów z kampanii, bez względu na ich skutek społeczny i ekonomiczny dla państwa.

Read Full Article

Dzisiaj prowadzenie przeciętnego europejskiego państwa coraz częściej zaczyna przypominać permanentne zarządzanie kryzysem. Bodaj nikogo nie dziwi już, że problemy finansowe globalnej gospodarki muszą przekładać się także na gorsze wyniki mikroekonomiczne poszczególnych podmiotów czy regionów. Dlatego recesja i globalny kryzys poniekąd wytłumaczyły rozmaite bankructwa, a w wielu krajach także dały rządzącym niejako zielone światło do zaciskania pasa, ograniczania przywilejów, zmniejszania wydatków fiskalnych, czy innych niezbędnych do przeprowadzenia, choć trudnych, reform gospodarczych i prawnych.

Bardzo często o wejściu gospodarki i społeczeństwa na wyższy poziom organizacyjny i konkurencyjny decydują konkretne przemiany w systemie prawnym. Ustawy, rozporządzenia i inne dyrektywy mają ogromny wpływ na porządek prawny, życie przedsiębiorcy czy zainteresowanie międzynarodowego kapitału inwestycjami na terenie swojego państwa. Szczególnie ważne jest dokonywanie tych zmian w okresie recesji i bezpośrednio po kryzysie, gdyż wtedy naturalnie łatwiej jest przekonać społeczeństwo do tego, aby poniekąd dobrowolnie poddała się ograniczaniu wydatków i odbieraniu przywilejów. Jedynym sposobem na przekonanie opinii publicznej do tego, aby zrzekła się części swoich wywalczonych przed latami przywilejów płacowych czy socjalnych, jest równe i sprawiedliwe obciążenie tymi wspólnymi kosztami i restrykcjami wszystkich grup społecznych – nie zaś tylko oczekiwanie od najbiedniejszych udziału w tych przemianach.

Read Full Article

Ostatnie wydarzenia wewnątrz Unii Europejskiej, łącznie z wyborami do Europarlamentu zdominowanymi przez partie antysystemowe i antywspólnotowe – pokazują dobitnie, że kierunki politycznych przemian mocno się zmieniają. To odpowiedź na bardzo wysokie niezadowolenie społeczne w wielu krajach, gdzie do tej pory rządy nie kwapiły się, aby rzetelnie wsłuchać się w głos tych protestujących, których jednak uwiera odrobinę konieczność kompletnego podporządkowania się międzynarodowym instytucjom z siedzibą gdzieś kilka tysięcy kilometrów od własnej stolicy. Obywatele coraz głośniej domagają się, aby ich państwo było silne i skupiało się na własnej polityce wewnętrznej, nie zaś na współdziałaniu z innymi podmiotami międzynarodowymi, z którymi tylko jakieś dyplomatyczne układy i rozgrywki wzajemnego poparcia są w stanie pozwolić cokolwiek ugrać – nigdy nie wiedząc jednak, na jak długo i jak skutecznie. Przeważnie tylko do czasu zawiązania się silniejszego paktu w imię innych interesów.

Pozycja europarlamentarzystów, którzy wywodzą się z antyeuropejskich partii, jest dzisiaj bez wątpienia zdecydowanie silniejsza, niż jeszcze pięć lat temu. Obecnie jawne i otwarte krytykowanie poszczególnych instytucji europejskich podczas posiedzeń i zgromadzeń organizowanych w ramach ich obrad, jest całkowicie powszechne czy wręcz zrozumiałe. Niechęć do Unii Europejskiej nie przeszkadza jednak tym wszystkim ugrupowaniom i ich politykom czerpać konkretne korzyści wizerunkowe, polityczne oraz finansowe, z tytułu zasiadania w strukturach tychże europejskich organów. Wśród wyborców jest jednak dość duże pole aprobaty dla takich zachowań i nikt nie czuje się dwuznacznie z tytułu codziennej obecności w instytucji, którą tak mocno krytykuje.

Sytuacja w Europie wymusiła jednak pojawienie się takich trendów i należy poniekąd zrozumieć rozmaitych europejskich obywateli, którzy kompletnie nie byli w stanie zaakceptować tego, jak potraktowano ich interesy w okresie recesji i kryzysu finansowego. Faktem jest, że w większości krajów nigdy nie pociągnięto do odpowiedzialności tych wszystkich, którzy realnie odpowiadali za zamieszania i nadużycia na rynku finansowym i bankowym. Wręcz przeciwnie, w wielu państwach dla ratowania banków i korporacji finansowych rządy przeznaczały setki miliardów, podczas gdy sami obywatele już nie mogli liczyć niekiedy nawet na kilkunastotysięczne umorzenie swoich długów lub inną formę finansowego wsparcia ze strony władzy.

To naturalnie musiało zrodzić głębokie poczucie niesprawiedliwości i krzywdy, która dwukrotnie spadła na obywateli przez elity finansowe i polityczne. Raz w okresie kryzysu, gdy ludzie masowo tracili pracę, dochody i możliwość spłacania swoich mieszkań, samochodów – przez co natychmiast tracili cały swój dobytek, majątek, oszczędności i niekiedy nawet rodzinę. A drugi raz, gdy w okresie ratowania sytuacji finansowej państwa, najważniejsze osoby w państwie chciały tylko i wyłącznie pochylić się nad kłopotami wielkich firm i średnich przedsiębiorców, kompletnie ignorując oczywiste tragedie na poziomie indywidualnym i zwykłe ludzkie cierpienie zamiatając pod dywan ze względu na niskie kalkulacje ekonomiczne.

Read Full Article

Jednym z najpoważniejszych zagadnień politycznych, społecznych czy dyplomatycznych ostatnich lat, stał się kryzys migracyjny. Wraz z nim u granic Europy toczy się walka Rosji z Ukrainą, korespondencyjna walka Rosji z Turcją i Turcji z Kurdami. Na terenie Europy dochodzi do coraz brutalniejszych ataków terrorystycznych, za które nie odpowiadają wcale osoby obcej narodowości, tylko na terenie Francji Francuzi, a w Belgii Belgowie. Wszystko to sprawia, że trwający i nasilający się kryzys migracyjny stanowi dla mocno już testowanej Wspólnoty Europejskiej ogromne wyzwanie i jak pokazują ostatnie miesiące – Europa z tym wyzwaniem kompletnie sobie nie radzi.

Pierwsze reakcje, zwłaszcza ze strony niemieckiego obozu, były jak najbardziej zachęcające imigrantów z terenów objętych konfliktami zbrojnymi, do przyjazdu na teren Unii Europejskiej. Bardzo szybko okazało się jednak, że liczby na graniach są tak zawrotne, że żadne centra i ośrodki dla imigrantów w Europie nie są w stanie pomieścić nawet jednej dziesiątek tych ludzi. Nie ma także żadnych na tyle sprawnych systemów ewidencjonowania i weryfikowania wszystkich aplikujących o azyl ludzi, aby szybko rozwiązać ten problem. W ostatnim czasie jasnym stało się dla wszystkich, że już teraz rozładowanie tej całej wielkiej kolejki ludzi jest niemożliwe, a za chwilę wraz z latem i kolejnym wzrostem działań Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie, zaczną się kolejne próby masowych przemytów ludzi. Często kończą się one tragedią, a nawet po przycumowaniu do linii brzegowej Europy, problemy tych ludzi wcale się nie kończą, a często dopiero zaczynają. Także dlatego, że niechęć do nich w Europie jest coraz większa, także ze względu na to, że wiele państw Europy ma teraz własne spore problemy społeczne. Jednym z rozwiązań politycznych ma być sfinansowanie Turcji, aby przyjęła u siebie większość z tych ludzi i sama rozwiązała za europejskie pieniądze ten kryzys humanitarny, ale Turcja z pewnością będzie chciała ugrać coś więcej w tym zakresie, niż pieniądze.

Read Full Article

Kwestia bezpieczeństwa całej europejskiej strefy przez długie lata nie był poważnie poruszany i nie znajdował się na tzw. agendzie Unii Europejskiej. To sprawy gospodarcze przeważały, a poczucie bezpieczeństwa doprowadziło armie nawet tak dużych państw jak Niemcy, do całkowitego zaniechania inwestycji i poważnych treningów. NATO okazało się, co pokazał konflikt Rosji z Ukrainą, kompletnie nie przygotowane na jakiekolwiek szybkie i zdecydowane działania w przypadku zagrożenia zewnętrznego. Nawet zmobilizowanie wojsk okazałoby się zadaniem zbyt trudnym i wymagającym najpewniej kilku tygodni, by móc ostatecznie stawić opór jednemu silnemu przeciwnikowi jak Rosja, w której nie ma potrzeby porozumienia się i ważenia sojuszy czy prowadzenia dyplomacji. Takie państwa jak Rosja mogą skutecznie wracać do polityki imperializmu, ponieważ w swoim regionie nie mają sobie równych i jedynym gwarantem równowagi są właśnie sojusze. Gdy jednak sojusznicy nie są w stanie się dogadać lub mają skrajnie różne interesy i wizje rozwiązania konfliktu – jedno państwo może wykorzystać to bardzo na swoją korzyść.

Rosja jest tego świadoma i jej aktualny przywódca bardzo umiejętnie znajduje takie państwa jak Węgry czy Grecja albo Anglia, które są mocno na bakier z całą wspólnotą europejską, do której przynależą i zamierza ich wykorzystać do własnej gry przeciwko temu zastanemu zachodniemu ładowi. Może proponować chociażby dużo korzystniejsze ceny za ropę i gaz państwom, które w jakiś sposób okażą się przychylne dla moskiewskich interesów w Rosji. Wszystko to sprawia, że tylko silny sojusz jest w stanie zapobiec dalszej inwazji rosyjskiej, o której chwilowo nie mówi się dlatego, że Europa ma poważniejsze zmartwienia i wyzwania do rozwiązania. Tym, które spędza teraz sen z powiek wszystkich poważnych polityków w Europie to nie tylko kryzy imigracyjny, ale rosnące zagrożenie terrorystyczne, które z rzeczonym kryzysem wcale nie musi mieć wiele wspólnego.

Jak pokazują przypadki coraz brutalniejszych ataków terrorystycznych wewnątrz Unii Europejskiej, zwłaszcza zaś na terenie Francji, ich wykonawcami są osoby o obywatelstwie europejskim, wychowywane przez asymilowane rodziny, dobrze wykształcone przez krajowy system edukacyjny. Mimo tego, decydowały się w pewnym momencie na ulegnięcie wpływom indoktrynacji Państwa Islamskiego, które świetnie wykorzystuje nowoczesne technologie i kanały komunikacji elektronicznej do werbowania potencjalnych zamachowców. Proces szkolenia odbywa się przeważnie, a przynajmniej tak było do tej pory, poza granicami Europy, ale dla przeciętnego Europejczyka wylot nawet na trzy miesiące na Bliski Wschód przez wiele dekad nie był niczym wyzywającym czy podejrzanym.

Dzisiaj tak już nie jest, niemniej w ostatnich latach szacuje się, że do Europy po odpowiednim przeszkoleniu przez ISIS wróciło nawet kilka tysięcy potencjalnych uśpionych, czyli samotnych wilków – zamachowców, którzy czekają w spokoju na idealny moment do przeprowadzenia jak najbardziej brutalnego i widowiskowego ataku. Ostatnie wydarzenia w Paryżu pokazują tylko, że ich wyszkolenie i wyposażenie jest doskonałe, a poziom bezwzględności i determinacji praktycznie zawsze gwarantuje im sukces. Siły bezpieczeństwa, tak te konwencjonalne jak i specjalne, prawie zawsze są w stanie jedynie reagować na już dziejący się zamach – chociaż wydatki na to, aby umiejętnie przewidywać kolejne ataki i rozpracowywać siatki takich agentów i terrorystów są z roku na rok coraz większe. Wywiad i kontrwywiad jest w stanie z całą pewnością zagwarantować względny porządek publiczny, ale zagrożenie atakami wciąż jest bardzo wysokie. Fakt, że przeważnie dochodzi do nich wyłącznie z inicjatywy osób o europejskim obywatelstwie, zaprzecza ideom, jakoby to osoby z fali imigracyjnej odpowiadały za tę zmianę stanu rzeczy wewnątrz Europy. Ci ludzie uciekają po prostu przed takimi samymi formami terroru, które od wielu lat nasilają się w kraju ich pochodzenia, w przekonaniu, że Europa mimo wszystko jest bezpieczniejsza i zdolna do skuteczniejszego zwalczania takich przejawów terroryzmu.

Read Full Article

Radzenie sobie z odpowiednimi przygotowaniami na wypadek konfliktu zbrojnego nie jest prostym zadaniem i w wielu krajach rządy nie kładą realnego nacisku na podnoszenie poziomu swojego bezpieczeństwa. Jak pokazały ostatnie badania i analizy oraz publikacje, w dużej mierze inspirowane nasilającym się konfliktem na linii Rosja-NATO, właśnie kraje członkowskie paktu północnoatlantyckiego mają tutaj najwięcej grzechów na sumieniu. Właśnie to przekonanie o kolektywnej zdolności obronnej całego Sojuszu sprawił, ze w ostatniej dekadzie praktycznie wszystkie kraje, z małymi wyjątkami, decydowały się na regularne obniżanie własnych wydatków na armię.
Pamiętać trzeba również o tym, że w dzisiejszych warunkach bojowych prowadzenie wojny nie ogranicza się już tylko i wyłącznie do ostrzału i walk w miastach, ale często odbywa się chociażby w sferze importu i eksportu podstawowych dóbr. Gdy przeciwnikiem jest Rosja, eksportująca swój gaz oraz ropę do prawie wszystkich państw europejskich, może dojść do całkowitego wstrzymania dostaw gazu chociażby w okresie zimowym. Nie trudno wyobrazić sobie, jak drastycznie takie wykorzystanie swoich surowców energetycznych do uderzenia w bezpieczeństwo energetyczne przeciwnika może wpłynąć na losy całej rywalizacji.
W istocie więc jednym z pierwszych kroków, jakie powinien wykonywać każdy pragnący zabezpieczyć się na wypadek takiego konfliktu, jest jak najdalej posunięta dywersyfikacja źródeł energii. W ten sposób popadnięcie w konflikt z jednym dużym dostawcą gazu czy ropy nie oznaczałby w żaden sposób sparaliżowania państwa. Ale nie tylko odcięcie dostaw ropy i gazu może zostać skutecznie wykorzystane w celach politycznych – Rosjanie do perfekcji dopracowali także proces negocjowania przychylności politycznej wraz z kontraktami gazowymi.
Wydatki niektórych państw na rzecz Rosji, z tytułu chociażby otrzymywanego gazu, liczone są w dziesiątkach miliardów. Możliwość otrzymania nawet kilkuprocentowego obniżenia kosztu transportowanego surowca czy zmniejszenie stawek za sam tranzyt przez kolejne państwa, już oznacza dla rządu kilkumiliardowe oszczędności. Wielu polityków, zwłaszcza populistycznych partii, pragnących kupować swoich wyborców chwilowymi akcjami i dofinansowaniami, chętnie decyduje się współpracować z Rosją tylko i wyłącznie w zamian za tańszy dostęp do surowców. Rosja z kolei działa z premedytacją w sposób, który ma podzielić dość jednomyślny do tej pory cywilizowany zachodni świat, z NATO i Unią Europejską na czele.
Najskuteczniejszym zaś sposobem na osłabianie solidarności tych podmiotów jest wynajdowanie na geopolitycznej mapie świata tych państw, w których władza byłaby najbardziej skora do współpracy z Moskwą. Wtedy, w zamian za określone korzyści czysto finansowe, Kreml oczekuje sojuszniczego nastawienia i przychylności w decyzjach podejmowanych następnie na arenie międzynarodowej przez swoich partnerów. Polityka taka w rosyjskim wydaniu sprawdza się nad wyraz skutecznie już od dekad, a ostatnie lata to wyjątkowy popis agresywnej polityki eksterytorialnej.

Read Full Article

W chwili obecnej sytuacja geopolityczna Polski może wydawać się dość umiarkowana, ale istotnym elementem, który wydaje się całkowicie uciekać w tej analizie, jest znikoma samodzielność wszystkich planów ewentualnościowych na wypadek konfliktu. Oczywiście w ostatnich latach, głównie za sprawą aneksji Krymu i bardzo ostrej agresji terytorialnej oraz politycznej Rosji na Ukrainie, temat ewentualnego konfliktu Polski z Rosją powrócił. W chwili obecnej jest on przykryty innymi sprawami, ważniejszymi z politycznego punktu widzenia, jak chociażby kryzys migracyjny. Niemniej w tle każdej debaty o bezpieczeństwie Polski w ostatnich latach musi znajdować się kwestia Rosji i tego, jakie kroki podejmować samodzielnie, a jakie wspólnie z zachodnimi partnerami, w celu ograniczenia możliwości prowadzenia hybrydowego konfliktu przez Rosję na terenie innych państw NATO.
Polska ma w tej debacie szczególne miejsce i stara się wyjątkowo głośno artykułować na arenie międzynarodowej interes Polaków, ponieważ po ewentualnym zniszczeniu oporu demokratycznej Ukrainy i niemal bezbolesnemu połknięciu małych republik bałtyckich – to Polska byłaby największym i najpoważniejszym wyzwaniem dla Moskwy. Dlatego przygotowanie się na ewentualne możliwości prowadzenia konfliktu jest w Polsce tak usilnie komentowane. Mimo że większość polityków jest w stanie zupełnie ponad podziałami zgodzić się co do sensu dbania o bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, to już zgody co do metod osiągania tego bezpieczeństwa nie ma.
Bardzo istotne jest nie tylko to, aby inwestować w armię i infrastrukturę wojskową, chociaż bez wątpienia nie mając żadnych maszyn ani profesjonalnych żołnierzy do obsługi tych narzędzi, nie da się dzisiaj osiągnąć nic. Coraz ważniejsze, co pokazuje jednak konflikt Rosja-Ukraina, jest wykorzystanie mediów nie tylko do propagandy wewnętrznej, ale również umiejętnego manipulowania faktami w skali globalnej. Gdyby nie bardzo sprawna dezinformacja ze strony Rosji i całkowita negacja każdego faktu podawanego przez stronę ukraińską lub zachodnie media, obraz dobiegający masowego odbiorcę z Donbasu i Krymu byłby bardziej jednoznaczny. Istotne jest jednak dzisiaj nie tylko prowadzenie wojny informacyjnej, ale umiejętne tworzenie zagrożenia dla rywala od wewnątrz.
Inspirowanie ruchów separatystycznych i wspieranie cywilnych bojówek operujących na terenie przeciwnika, a najlepiej mobilizowanie jego własnych obywateli do głośnego popierania nowej władzy – to najskuteczniejszy sposób do wygrania każdej walki. Takie zachowanie nie jest już jednokierunkowe, konflikt w dzisiejszych warunkach stał się bardzo złożonym procesem, zarządzanie którym wymaga specjalnych zdolności oraz możliwości technologicznych i finansowych. Taka forma konfliktu nosi dzisiaj miano wojny hybrydowej, ponieważ odbywa się na wielu płaszczyznach, z których najgroźniejsza wcale nie musi polegać na prowadzeniu ostrzału czy innych brutalnych i śmiercionośnych działań zbrojnych w regionie – z taką mamy do czynienia właśnie na Ukrainie.

Read Full Article

Obecna władza w Polsce z pewnością wygrała wybory także dlatego, że jednym z głośniejszych haseł w jej kampanii wyborczej było przywrócenie Polsce godności. Ta natomiast miałaby się wiązać z całkowitym odejściem do jakiegokolwiek poddaństwa względem Rosji czy Niemiec. Oczywiście w rozumieniu tych polityków współpraca i próba osiągania kompromisu na arenie międzynarodowej, także za sprawą dyplomacji i umiejętnie prowadzonego biznesu, to poddaństwo. Dlatego jakiekolwiek oznaki konsyljacyjności czy przychylności ze strony organów międzynarodowych, odbierane były natychmiast jako poddaństwo i zależność.
W dzisiejszych warunkach widać więc wyraźnie, że dla nowych władz jakiekolwiek schlebianie mediom czy politykom niemieckim faktycznie nie jest w głowie. Chociaż względem Rosji padały często w kampanii wyborczej słowa jeszcze ostrzejsze – przede wszystkim ze względu na niechęć tamtejszych władz do jakiejkolwiek współpracy z polską stroną w sprawie katastrofy smoleńskiej – dzisiaj nie widać aż tak bardzo kolizyjnego kursu Warszawy w Moskwą.
Dzieje się tak z kilku głównych powodów – z geopolitycznego punktu widzenia zdecydowanie bliżej nam dzisiaj do zachodu, którego wyrazem jest nasza obecność w NATO i Unii Europejskiej. Ale zachodnie wartości cywilizacyjne, ze swoimi liberalnymi fundamentami, kompletnie nie mieszczą się w słowniku wartości dzisiejszej polskiej władzy. O wiele bardziej do wyobraźni rządu trafia sposób zarządzania państwem prezentowany przez Putina w Rosji, którą traktuje jak swoją prywatną własność. Dlatego mimo oczywistych różnic, jakie dzielą obecnie Polaków i Rosjan, rząd w Warszawie najpewniej będzie starał się pokazywać, że nasi wschodni sąsiedzi wcale w niczym nie ustępują zachodnim, do których tak bardzo w ostatnich dekadach chcieliśmy się za wszelką cenę zbliżyć.
Takie zachowanie nie pozostanie niezauważone ani przez międzynarodowy kapitał, który z pewnością nie będzie chciał się lokować w regionach pragnących wstąpił do rosyjskiego porządku biznesowego, ani naszym dotychczasowym sojusznikom. Aby cokolwiek w świecie znaczyć i mieć wpływ na podejmowane na samym szczycie globalnych organizacji decyzje, Polska potrzebowała ponad dwudziestu lat udawadniania, że jest stabilna i silna politycznie, społecznie i ekonomicznie. Dzisiaj wszystko to zostaje podważone i mimo licznych relacji biznesowych oraz politycznych utrzymywanych z wieloma ciekawymi państwami na świecie, wkrótce wszystko to może zostać obrócone w niwecz.
Przez długi czas na świecie dominowało przekonanie, że nawet najgorszy rząd nie jest w stanie sprawić, by silna gospodarka się zatrzymała. Dzisiaj widać jak na dłoni, że absolutnie każdą gospodarkę można zepsuć a nieodpowiedni politycy u sterów to największe zagrożenie nie tylko dla biznesu, ale całego społeczeństwa obywatelskiego i istoty praworządnego państwa demokratycznego. Wszystko to za sprawą kilku niewłaściwych i propagandowych decyzji politycznych krótkowzrocznie nakierowanych na opinię publiczną wewnątrz, a przypadkowo wystrzeloną na zewnątrz.

Read Full Article

W świecie współczesnych konfliktów zbrojnych stare i klasyczne metody, prawidła i strategie, przestają przynosić oczekiwane rezultaty. Skuteczna przewaga nad wrogiem oznacza przede wszystkim umiejętne wykorzystanie swojego położenia i wykorzystywanie każdej przewagi – także tej geopolitycznej. O znaczeniu państwa w świecie i jego roli na arenie międzynarodowej, decyduje wiele bardzo różnych aspektów, wśród których silna gospodarka bez wątpienia należy do najważniejszych elementów.
Kraje niedemokratyczne i wojowniczo nastawione do swoich słabszych sąsiadów, jak chociażby Chiny czy Rosja, wcale nie muszą poważnie obawiać się jakichkolwiek retorsji czy sankcji, a groźby i pohukiwania zachodnich dyplomatów większość decydentów z tych krajów kompletnie ignoruje. Nie należy zatem dziwić się mniejszym, słabszym i mało istotnym na arenie międzynarodowym podmiotom, by realnie wierzyły w swoje możliwości w walce z tak wielką machiną. Tym bardziej, że w konfliktach zbrojnych wykorzystuje się nie tylko swoje położenie, ale także możliwości chociażby w zakresie bezpieczeństwa energetycznego.
Klasycznym przykładem umiejętnego wykorzystania własnej pozycji na rynku handlu surowcami energetycznymi, jest Rosja, która bardzo skutecznie uderza w swoich politycznych wrogów podnosząc im ceny gazu, szczególnie w zimie. Kraje uniezależnione energetycznie są pod tym względem zdecydowanie lepiej chronione – zdywersyfikowanie swoich źródeł dostarczających energię, to podstawa mądrego dbania o bezpieczeństwo. Nie trudno wyobrazić sobie bowiem, jak wyglądałby wielki konflikt z Rosją w przypadku państwa, które podobnie jak Polska, czerpie praktycznie 90% gazu i ropy właśnie z rosyjskich źródeł.
W sytuacji takiej od zawsze znajdowała się Ukraina – aspirująca bardziej do zachodniej, europejskiej cywilizacji, cały czas przez swoje geopolityczne i historyczne położenie jest mocniej przyciągana jednak przez Rosję. O tym, że mocarstwowa polityka oparta na nieograniczonych wręcz zasobach surowcowych, pozwala na finansowanie działań wojennych i propagandowych kosztem reform społecznych i politycznych, wszyscy wiedzą od dawna. Stosunkowo od niedawna rośnie natomiast presja międzynarodowa, także na Rosję, by przestała funkcjonować na arenie globalnej jak szeryf stojący ponad prawem.
Niestety, jak to zwyczajowo ma miejsce w przypadku wielkiej dyplomacji – opiera się ona na słowach, deklaracjach i oczekiwaniach, a te zmieniają się w zależności od regionu, kraju, rządu czy wreszcie – epoki. I chociaż niektóre kraje mocniej zabiegają o przestrzeganie praw demokratycznych, czy wreszcie praw człowieka i obywatela oraz dziecka, wciąż trudno jest zmusić do określonego zachowania państwo, które jest tak potężne militarnie i finansowo, że może skutecznie samo stać przeciwko całej reszcie cywilizowanego świata przez całe dekady. Jeśli państwo jest tak zasobne i zarządzane twardą ręką, jak Rosja, wtedy nawet realne poparcie społeczne często nie musi wymagać żadnych manipulacji i fałszerstw – jest bowiem całkiem szczere.

Read Full Article

Na pewno są ludzie w naszym kraju, którzy denerwują się tym, że w głównych wiadomościach informacyjnych tak wiele czasu i uwagi poświęca się konfliktowi pomiędzy Rosją, a Ukrainą. Tak dzieje się praktycznie na każdym kanale – bez wyjątku. Ci ludzie uważają bowiem, że telewizje powinny zdecydowanie bardziej skupić się na problemach zwykłych Polaków, których rzecz jasna w naszym kraju absolutnie nie brakuje. W końcu wielu młodych ludzi ma wielkie problemy związane ze znalezieniem godziwej pracy. Jest też dużo rodzin żyjących na granicy ubóstwa itp. Takich przykładów jest bardzo dużo. W związku z tym ci ludzie są zawiedzeni i coraz bardziej podirytowani, kiedy po raz kolejny słyszą informacje związane z konfliktem pomiędzy Ukraińcami, a Rosjanami. Niestety jednak ten konflikt jest dla nas istotny i raczej nie można dziwić się temu, że w telewizjach – prywatnych czy publicznych – jest on tak często poruszany. W wielu głównych wiadomościach informacyjnych to właśnie ten temat jest numerem jeden i to od niego zaczyna się nadawanie tych właśnie pozycji programowych. Dlaczego jednak jest on dla naszego kraju aż tak bardzo kluczowy? Postaramy się to pokrótce wyjaśnić w poniższym artykule.

Niewątpliwie konflikt na Ukrainie jest ważny dla naszego kraju, ponieważ rozgrywa się on koło Polski. Chcąc nie chcąc Polska po części jest w niego zaangażowana, choćby przez liczne wypowiedzi polityków i osób rządzących, którzy debatują nad tym czy nasz kraj powinien pomagać Ukraińcom czy też lepiej będzie, jeśli nie opowie się po żadnej ze stron. Na pewno ten konflikt interesuje wielu Polaków, ponieważ w pewnym sensie zagraża on naszemu krajowi, co jest na pewno bardzo niepokojące. Już samo to, że ten spór trwa od bardzo dawna i cały czas toczy się blisko Polski jest dla nas alarmujące. W związku z tym telewizje poświęcają temu konfliktowi pomiędzy Rosjanami, a Ukraińcami naprawdę mnóstwo czasu i uwagi, ale absolutnie nie może to dziwić. Ten spór ma też dla nas inne znaczenie. Rosjanie raczej czują, że polscy politycy są w tym sporze za Ukraińcami. Na pewno da się to odczytać. Teoretycznie Polacy nie powiedzieli oficjalnie, że są sprzymierzeńcami Ukraińców i zrobią wszystko, aby im pomóc, ale na pewno widać, że polskim rządzącym bliżej jest do strony ukraińskiej. Generalnie w naszym kraju trwa debata właśnie na temat tego czy nasze wojska powinny wkroczyć na Ukrainę i oficjalnie być sprzymierzeńcem Ukraińców. To ma kolosalne znaczenie dla naszych stosunków z Rosjanami. Niedawno Rosjanie zadecydowali o tym, że nie będą przyjmować naszej żywności. Szczególnie ucierpieli na tym plantatorzy jabłek.

Ogólnie jesteśmy od Rosji uzależnienie i wiele osób uważa, że wojowanie z tym krajem na pewno nie wyjdzie nam na dobre. Sposób, w jaki ten konflikt na Ukrainie się rozwinie ma też wpływ na to czy nasze relacje z Rosją się poprawią czy cały czas będą się ochładzały. Dlatego też ten ukraińsko-rosyjski spór tak interesuje Polaków, ponieważ może on mieć bardzo duży wpływ na losy przeciętnych „Kowalskich”.

Read Full Article